1 marca w piątek odbyła się nasza pierwsza wizyta kontrolna. Jestem trochę rozczarowana, bo szczerze mówiąc liczyłam że asymetria zmniejszy się minimum o 0,5 cm. Okazało się że to tylko 0,3 cm. Wg dr Olgi Adaś ponosi kask jeszcze min 4 miesiące, natomiast dr K stwierdził że najwyżej miesiąc :) Nie wiem skąd u niego taki pomysł, bo zważywszy że poprawa idzie bardzo powoli oczywiste jest dla mnie, iż leczenie się wydłuży. Pomimo tego, że personel gabinetu nie był tym razem w białym fartuchu, na który Adaś reaguje bez zastanowienia płaczem i tym razem nie obyło się bez histerii :) Pomiar cyrklem antropometrycznym okazał się dla mojego syna ogromnym stresem. Podczas wizyty udało nam się poznać mamę świeżo "okaskowanej" Zuzi, która jest naszą czytelniczką. Było nam bardzo miło spędzić wspólnie te krótkie chwile w poczekalni :) Pozdrawiamy Panią Justynę i trzymamy kciuki za jej dzielną córeczkę.
Ostatni tydzień był dla nas bardzo trudny. Adasiowi doskwiera bolesne ząbkowanie a ponadto jest przeziębiony. W środku tygodnia tak bardzo płakał w nocy, że zaniepokojeni pojechaliśmy na nocny dyżur do lekarza w Warszawie. Po dokładnym badaniu, Pani Doktor stwierdziła że poza ząbkowaniem nic mu nie jest. Szczęśliwie wróciliśmy do domu, ale już w pt, podczas wizyty w Krakowie byłam pewna że nie do końca jest wszystko ok, bo coraz bardziej kaszle, kicha i straszliwie marudzi. Postanowiliśmy odwiedzić pediatrę w Krakowie :) W związku z tym że przychodnie Lux Med mają wspólny system komputerowy w całej Polsce lekarka w krótką chwilę mogła zapoznać się z historią naszej nocnej wizyty. Najbardziej rozbawiło mnie kiedy usłyszałam pytanie "Widzę że Adam miał wykonane badanie CRP z krwi... A co to jest w ogóle??.. Pierwsze słyszę o czymś takim, to w Warszawie się takie coś wykonuje?... A jakie tam są normy bo tu mi nie podali..." Myślałam że spadnę z krzesła... Dodatkowo tekst z cyklu "A co on ma za hełm na głowie? Po co mu to?" Żenujący jest poziom wiedzy otaczających nas lekarzy i to w prywatnych przychodniach! Na szczęście okazało się że lata doświadczenia pozwoliły tej Pani rozpoznać się na zapaleniu gardła i początkach zapalenia ucha. Tak więc zaserwowała Adasiowi całą kartkę leków i zakończyła naszą wizytę. Nauczona ostatnimi doświadczeniami, kiedy to Panie w aptekach albo sprzedały mi syrop dla Adasia, który jest od 6 roku życia, albo czopki przeciwbólowe dla 3 miesięcznego dziecka poprosiłam męża, który udał się do apteki, aby nie płacił za leki dopóki nie przeczyta dokładnie ulotki oraz nie przedyskutuje tych leków z farmaceutką. I jak zwykle okazało się że lek do uszu jest absolutnie niedozwolony u tak małego dziecka :) Chciałabym przestrzec wszystkich rodziców. Kontrolujcie to co przepisują wam lekarze, bo w ostatnim czasie ogarnęła mnie załamka!! Totalny brak profesjonalizmu. (Dodatkowo warto napisać, że antybiotyk który dostał Adaś pani doktor zaleciła mu w "końskiej dawce" dokonaliśmy jej weryfikacji wspólnie z pracownikami apteki). Większość leków niestety przepisywana jest bez potrzeby. Często jeden i drugi się wykluczają, mają identyczne działanie lub wręcz działają na zupełnie inne dolegliwości. Ja sama staram się zawsze dać "wykazać się" mojemu organizmowi i w przypadkach choroby połowę recept przepisanych przez lekarza wyrzucam do śmieci, ratując się mlekiem z czosnkiem miodem i masłem oraz ciepłą kołderką.
W sobotę na spokojnie wróciliśmy do domu, robiąc przystanek u Babci Ani w Piotrkowie. Adaś przespał prawie całą drogę w związku z czym dopiero o godzinie 23 uznał że warto iść spać :) Dziś czuje się już dużo lepiej, rozrabia od samego rana i zdecydowanie wrócił mu nawet apetyt. (Na kolacje ogarnął pół dużego naleśnika z jabłkami i jogurtem)
Smutne Marto to, co piszesz...
OdpowiedzUsuńKiedy człowiek idzie do lekarza, to ma nadzieję, że trafi w dobre ręcę specjalisty.
Jednak niestety Twoje słowa nie są wyjątkiem i dookoła słysze o bardzo dużej ilości ''przygód'' z lekarzami, szczególnie z ust rodziców małych dzieci.
Bardzo poruszyła mnie historia 2,5 letniej Dominiki, która zmarła bo rodziców odsyłano od lekarza do lekarza.
Absolutnie nie chcę przez to powiedzieć, że mamy beznadziejnych pediatrów, ale takie sytuacje absolutnie nie powinny mieć miejsca.
Cieszę sie, że postępy w leczeniu Adasia są.
Trzymam kciuki za dalsze leczenie Waszego smyka.
Pozdrawiam,
Justyna
Nam także było bardzo miło poznać Adasia i jego rodziców ;) Adaś i tak był dzielny jak na maluszka którego właśnie "rozbiera" choroba :) najważniejsze że są postępy w terapii i wszystko idzie w dobrym kierunku. A swoją drogą to ciekawa rozbieżność jeśli chodzi o dalszą długość leczenia, jakby nie można było powiedzieć wprost, że potrzeba dłuższej terapii.
OdpowiedzUsuńA co do poziomu wiedzy pediatry... to po prostu brak słów...
Po prostu ręce opadają do naszych lekarzy, kto tych ludzi wypuszcza z uczelni i jak oni zdają egzamin lekarski? Jak robią specjalizację ?Wiem coś tym , bo sama miałam często podobne przeżycia .A potem są takie "kwiatki" jak ostatnio w Łodzi :( masakra Marta ma rację, kontrolujmy lekarzy same. Zaufanie , zaufaniem, ale same musimy czuwać nad swoimi dziećmi. Czytać ulotki , pytać w aptekach, bo farmaceuci też nieraz są nieprzytomni i niekompetentni.Naoglądamy się seriali i potem nam się marzy... nie wiadomo co ...
OdpowiedzUsuńA mnie się zdarzyło ,że młoda farmaceutka zwołała konsylium koleżeńskie w aptece w kwestii doboru leku dla mojego malucha. I dobrze , jak nie wie niech się radzi, to nie wstyd.Chwała jej za to :)
OdpowiedzUsuńPrzykro czytać to co napisałaś Marto.
OdpowiedzUsuńOczywiście CRP pozostawiam bez komentarza ale nie mam pojęcia co może nosić Twój syn żeby jak rozumiem poprawić wady postawy/anatomiczne? (dopiero teraz doczytuję w internecie)
tak łatwo oceniasz tych ludzi, chyba zapominasz jaka to jest ogromna ilość wiedzy i nie sposób byc obeznanym ze wszystkimi możliwymi terapiami.
"w przypadkach choroby połowę recept przepisanych przez lekarza wyrzucam do śmieci, ratując się mlekiem z czosnkiem miodem i masłem oraz ciepłą kołderką. "
jeśli takie jest Twoje podejście to po co w ogóle chodzisz do lekarzy? przecież wiesz lepiej? nie wszystkie informacje można ot tak znaleźć w internecie nt leku, pewne rzeczy zdobywa się z doświadczenia klinicznego, wiedzy od starszych kolegów itp.
A weryfikowanie dawki z farmaceutom? no cóz, myślałem że to lekarze są od tego żeby leczyć (wg określonych norm i praktyki) ale mogę się mylić.
Pozdrawiam, Twój ulubiony kolega z Liceum :)
Poczekaj jak zaczną kusić firmy farmaceutyczne. Po co lekarz na osobnej recepcie wypisuje lek bez recepty i po co farmaceuta z tej bezreceptowej recepty spisuje dane lekarza, który ją wypisał?
UsuńCiekawe czy swojemu dziecku też by tak ładowała wszystko co możliwe do kupienia w aptece ? Państwo lekarze w większości robią z nami co chcą , albo oglądają się za kasą. a gdzie przysięga Hipokratesa ?
OdpowiedzUsuńMarcinie!
OdpowiedzUsuńRozumiem twoje rozzalenie zwazywszy na to ze jestes przyszlym lekarzem. Jestem pewna ze nie dolaczysz do grona tych niedouczonych internistow i pediatrow. zgadzam sie z toba ze nie wszyscy tacy sa. jest wielu madrych lekarzy, specjalistow, niestety czesto zanim sie do nich trafi przechodzi sie meczaca droge. Ilosc wiedzy faktycznie jest ogromna dlatego dziwie sie czesto jak niektorzy z nich dali rade ukonczyc tak trudne studia kiedy ich wiedza czesto jest bardzo niska. Nie dziw mi sie ze takie mam zdanie ale sam sobie pomysl neurolog ktory nie rozpoznaje napiecia u mojego dziecka, chirurg ktory oprocz pepka chcial wypalic adasiowi polowe brzucha (na szczescie w pore trafilismy do kuzynki wlodka innej chirurg), czy dziesiatki pediatrow ktora twierdzila ze adas ma niedojrzale jelita a glowa mu wroci. dopiero ostatnia lekarka zdecydowala dac nam badanie na posiew moczu z ktorego wyszlo jaka bakteria jest z adasiem praktycznie od urodzenia i ze to ona jest sprawca boli brzucha, wymiotow i biegunek. terapia kaskowa nie jest nowa metoda. na zachodzie jest ona stosowana od wielu lat a lekarzem ktory o niej mowi jest pediatra. dziwi mnie ze u nas tak malo o tym mowia poniewaz problem plagiocefalii jest mega czestym problemem u dzieci a zbywanie rodzicow tekstem 'samo wroci" jest wprowadzaniem ich w blad.
Do lekarza chodze bardzo sporadycznie oczywiscie jesli np mam angine to stosuje sie do stosowania antybiotyku. ale czesto bywa tak ze na zwykle przeziebienie mam przepisane z 10 lekow i jak widac bez nich tez udaje mi sie wyzdrowiec. lekarka ktora ostatnio ogladala adasia... juz wydalo mi sie dziwne jak zaczela liczyc pod kreska dawke leku bo oczywiscie mudialam ja poprawic (zrobila zla proporcje) jak widac zle tez musiala ja policzyc.
a tekst z kaskiem powiedziala z taka pretensja jakbym co namniej robila adasiowi krzywde :)
reasumujac oczywiscie ze sa dobrzy lekarze i podobno sa nawet dobre szpitale w ktorych "skacza" nad pacjentem. problem jest w tym ze wystarczy kilku takich kiepskich aby zrazili przecietnego czlowieka do sluzby zdrowia. pokolenie mlodych lekarzy na szczescie idzie w dobra strone :) wiec powodzenia moj drogi kolego :) do ciebie na pewno nie bede bala sie chodzic na wizyty ;)
Marta najważniejsze , że u Adasia jest poprawa, a lekarze ? to taki sam zawód jak każdy inny. Są lepsi i gorsi. Nie ma co dywagować. Jak się ma przykre doświadczenia , to wiadomo , że człowiek jest rozżalony, a ci gorsi robię złą robotę dla wszystkich, czyli dla tych dobrych też. Faktem jest, ze pediatrzy powinni się często szkolić,bo małe dziecko nie skomunikuje się z nimi tak jak dorosły.Budujące jest to co napisałaś... idzie nowe, młodzi mają dobre chęci i są może przyjaźniejsi pacjentowi.pozdrawiam Ciebie i Adasia :)- Ania
OdpowiedzUsuńCześć wszystkim!
OdpowiedzUsuńChciałabym się odnieść do wypowiedzi na temat lekarzy. Ja miałam szczęście trafiać ostatnio na całkiem przyzwoitych. Pediatra "ze zwykłej przychodni" rozpoznała u mojego małego problemy z napięciem, asymetrię ułożeniową i wahania wagi (spadek w ramach siatki centylowej). Była w stanie znaleźć sensowne rozwiązania naszych problemów (skierowanie do neurologa na asymetrię, stosowna dieta na problemy z wagą). Do tego stopnia okazała się wzorową lekarką, że nawet była w stanie nam podpowiedzieć gdzie (w których placówkach) są nieodległe terminy rehabilitacji czy wizyt u specjalisty (neurologa, lekarza rehabilitacji). Wiedziała to nie tylko dlatego, że skończyła trudne studia, nie tylko dlatego, że ma bogate doświadczenie zawodowe, ale także z tego powodu, że ona autentycznie słucha tego co mówią do niej ludzie. Robi dobry wywiad (stąd raczej stawia poprawne diagnozy) i zbiera informacje, np. od rodziców swoich pacjentów (także takie obiegowe - gdzie są jacy specjaliści, gdzie się nowy ośrodek otworzył, jakie są tam warunki itp., itd.), a następnie się tymi informacjami dzieli.
Do odmiany moja pani dr rehabilitacji jest bardzo, ale to bardzo oczytana. W ramach swojej specjalności chłonie nie tylko polskie publikacje, ale także sięga do publikacji zagranicznych. Nie była jej obca terapia kaskowa (choć głównie znała osiagnięcia belgijskie a nie niemieckie). Wszelkie odchylenia od wzorcowego schematu rozwojowego u mojego dziecka też jej nie dziwiły, bo już takie wielokrotnie widywala w swojej praktyce. Ponadto, dla uspokojenia mnie i mojego męża była w stanie z pamięci cytować najnowszą literaturę amerykańską, w której zachowania podobne do zachowań mojego synka były opisane jako mniej typowe ale mieszczące się w granicach szeroko pojętej normy. Niestety, aby być takim lekarzem jak wyżej opisana pani dr trzeba mieć w sobie wiele ciekawości świata, aby chcieć w wolnym czasie się podokształcać. Trzeba także być w stanie poszczycić się znajomością języków (i to na bardzo wysokim poziomie, umożliwiającym czytanie literatury fachowej).
Jeśli zaś chodzi o terapię kaskową, nawet na stronie Cranioformu, w podstronie przeznaczonej dla lekarzy, wszelkie informacje medyczne cytowane są "za Blecherem". Zgaduję zatem, że ów dr Blecher od conajmniej 15 lat zgłębia zagadnienie deformacji czaszki u dzieci, leczy swoich pacjentów opracowaną przez siebie metodą i prawdopodobnie jest także autorem publikacji naukowych i popularnonaukowych na ten temat. Publikacje zapewne są w większości w języku niemieckim. Zatem jest autorytetem głównie w krajach niemieckojęzycznych. Tam z resztą rozciąga się także sieć Cranioformu. Ja dzięki przyjacielowi, który ma na imię Google namierzyłam jego kilka wywiadów (np. dla Die Zeit) i książkę o deformacjach (Jörg Christoph Blecher, "Diagnostik und Therapie nichtsynostotischer Schädeldeformitäten bei Kindern", Justus Liebig-Universität Giessen, 2000 r.). Nie sądzę, aby ze względu na język, były to pozycje znane powszechnie w Polsce (medyków zachęcam do lektury!). Ze względu na stosunkowo małą liczbę okaskowanych smykow, nie każdy pediatra musiał na takiego trafić. Tym bardziej doceniam moją panią dr, że "kumała bazę" zanim poznała Kaskowego Czesia :-)
Lekarze to tez tylko ludzie, maja prawo do błędów, pomyłek lub niewiedzy na niektóre tematy. Ale brak podstawowej wiedzy np na temat rodzaju badan krwi i normy wyników, są conajmniej szokujące. Ta Pani Doktor, powinna sie wstydzić i wogole nie przyznawać, ze nie wiedziała o co chodzi. Co do schorzeń typu plagiocefalia, to niestety wina leży rownież po stronie rzadu i systemu kształcenia. Lekarze powinni mieć obowiązkowe i regularne szkolenia doksztalcajace, zwłaszcza Ci którzy pracują na tzw rejonach a nie w szpitalach. Pierwszy pediatra Lilianki tez był absolutna porażka, teraz chodzi do naszego lekarza rodzinnego, ktory nie wstydzi sie przyznać, ze czegoś nie wie i konsultuje sie w tej kwestii z kolegami po fachu! Najważniejsze jest to ze nigdy nie ignoruje problemu i zawsze szuka rozwiązania ;)
OdpowiedzUsuńPewnie , ze od np. diabetologa, czy innego specjalisty nie będziemy wymagać wiedzy na temat plagiocefalii i sposobów jej leczenia, ale od pediatry , czy lekarza rodzinnego jak najbardziej powinniśmy.
OdpowiedzUsuń