wtorek, 22 stycznia 2013

Pierwszy tydzień w kasku za nami :)

Pierwszy tydzień za nami :) Można powiedzieć że to nasz mały sukces :) Adaś był bardzo dzielny! Właściwie już trzeciego dnia całkowicie zapomniał o kasku :) Nie płacze już ani przy zakładaniu, ani przy zdejmowaniu. Kask zaczął mu się chyba nawet podobać, bo od kilku dni podchodzi do mebli i stuka w nie głową śmiejąc się wniebogłosy :) Muszę przyznać że kask wzbudził ogromne zainteresowanie wśród ludzi, szczególnie dzieci :) W sobotę odwiedziła nas 3 miesiące starsza koleżanka, która bardzo chętnie głaskała Adasia po kasku :) Niestety ja nadal mam wrażenie że kask wchodzi mu na oczy i nosek. Szczególnie kiedy śpi i wierci głową. Przez chwilę zrobiło mu się nawet czerwone otarcie na nosku, ale już zeszło. Miał też spore potówki na plecach, wydaje mi się że od fotelika samochodowego, w którym wyjątkowo się poci. Przez ten tydzień głowa przyzwyczaiła się do termoizolatora i z ulgą mogę powiedzieć że nie wydziela już nieprzyjemnych zapachów ;)

Chciałabym nawiązać do maili które dostałam. W jednym z nich otrzymałam informację, że być może jednej z mam uda otrzymać się refundację z NFZ. Jest to dla mnie bardzo ciekawa wiadomość, ponieważ do tej pory zapewniano mnie, że nie ma na to szansy. Sama co prawda w NFZ nie byłam, ale jeśli uda mi się uzyskać jakieś dodatkowe informację od razu się z Wami podzielę. Gdyby ktoś jeszcze wiedział coś w tym temacie bardzo prosimy o kontakt :) 

Kolejny problem to oczywiście lekarze pierwszego kontaktu :) To, że mówią "samo wróci", to już znamy :) Jak widać nic się nie zmienia... kompletny brak edukacji :) Ale to, co dla mnie jest przytłaczające, to wypowiedzi lekarzy w stylu "ja bym swojemu dziecku tego nie zrobił"... Na prawdę nie mogę uwierzyć, że otaczają nas lekarze, którzy pomimo swojej zerowej wiedzy w tym temacie, odradzają rodzicom terapię kaskową... Nie mogę zrozumieć podejścia, że wszystko co nowe jest złe. Skoro od lat jest to praktykowane w innych krajach, dlaczego nasi specjaliści nie mogą brać z nich przykładu? Dlaczego tak trudno jest zmienić podejście na bardziej nowoczesne? Czy kilkanaście lat temu swoim dzieciom nie założyliby też aparatu na zęby? Płaska głowa, tak samo jak krzywe zęby mogą być powodem kompleksów i drwin ze strony rówieśników. Różnica jest tylko jedna. Na aparat na zęby podobno nigdy nie jest za późno, a na leczenie metodą kaskową niestety może być. Warto jednak pamiętać, że wśród lekarzy jak wszędzie są też wyjątki :) Jeśli jesteśmy już przy tym temacie, chciałabym przytoczyć również moje osobiste spostrzeżenie. Mój blog wywołał ogromne zainteresowanie wśród znajomych i przyjaciół. Dostaje wiele maili i komentarzy z pytaniami i zaciekawieniem. Jednak żadna z tych wiadomości nie pochodzi od lekarza :) To ciekawe, czy przypadkiem nie oni powinni być najbardziej zainteresowani tą nową w naszym kraju metodą? Ja z wykształcenia jestem biologiem. Kiedy słyszę o czymś czego nie znam z mojej dziedziny, od razu pytam, czytam interesuję się, abym w przyszłości mogła zabrać głos w danej kwestii. Może jest to specyfika danej uczelni... Nam na każdym kroku pokazywano jak wiele jeszcze przed nami i jak mało wiemy :) Jeśli czytają mnie jacyś pracownicy służby zdrowia, proszę nie czujcie się urażeni. Jak już wcześniej wspomniałam wszędzie są wyjątki. Nowe pokolenie trochę się zmienia, ale ile jeszcze czasu upłynie zanim lekarze nie będą mieli poczucia wyższości, a pacjenta będą traktować jak klienta a nie niedouczonego człowieka? Wracając do poradni Diagnoza. Pani Olga jest lekarzem na styl zachodni. Bardzo partnersko podchodzi do rodziców i dziecka. Jest więc potwierdzeniem na to, że wszystko idzie w dobrym kierunku ;)

3 komentarze:

  1. Marto , bo my naoglądamy się filmów o lekarzach, czy szpitalach przyjaznych ludziom,ale to tylko fikcja.Przynajmniej w Polsce i przynajmniej na razie.
    Pediatrzy z którymi miałam do czynienia nie mieli bladego pojęcia o terapii kaskowej./Więc są nie douczeni , niestety ,ale to prawda./ Może nasze pokolenie coś zmieni, ale pokolenia naszych rodziców , to "betony".Gdzieś raz na jakiś czas trafi się taki Pan docent Kwiatkowski, ale on nie zmieni całego świata.Potrzebuje wsparcia od młodych,np. Pani Olgi. :) a młodzi nie wiele mogą.Trzymam kciuki za Adasia i twój blog.:) jest nam on potrzebny. Mam nadzieję , że dotrze on również do lekarzy, których zaintersuje w końcu ten problem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedza naszych lekarzy to powód do wstydu. Nie przyznawanie się do braku wiedzy, odradzanie terapii i mówienie o niej w sposób negatywny - z zerową znajomością tematu, brak chęci dokształcania... Niesamowite, że terapia znana jest ponad 15 lat, a nasi specjaliści nie są z nią zaznajomieni... Rodzic potrafią jechać z maluchem tyle kilometrów, żeby mu pomóc, a lekarzowi "SPECJALIŚCIE" nawet nie chce się poszperać w internecie, nawiązać kontaktu mailowego z promotorami pomysłu... Ruszyć tyłka, aby poznać metodę - dostępną u tak bliskich sąsiadów... To jest lenistwo, brak ambicji i zacofanie. WSTYD...
    Cieszę się, że metoda dotarła do Polski !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Martusiu, dziwisz się niewiedzy w zakresie nowatorskiej metody. Dzisiejsi lekarze twierdzą, że nie ma już pasożytów, a gronkowca i grzybicy nie leczy się. Nie ma poradni parazytologicznych i laboratoriów, to smutne, bo to przecież powinny być podstawy wiedzy, zwłaszcza wśród lekarzy pediatrów. Tak, więc nie dziwi mnie podejście "lekarzy" do terapii Adasia. Takie czasy nastały, że musimy walczyć o siebie i naszych bliskich sami. Dobrze, że mamy internet i dzięki takim blogom jak Twój, możemy sobie na wzajem pomagać.

    OdpowiedzUsuń