Podekscytowani wybraliśmy się w kolejną długą podróż do Krakowa po odbiór kasku. Adaś bardzo słabo zareagował na to "coś" na jego główce. Na sam widok kasku zaczął płakać, przy założeniu to samo... Byliśmy trochę podłamani, ale wiedzieliśmy że za moment się przyzwyczai. Największym zaskoczeniem było to, że razem z Adasiem kask miała zakładany 4 miesięczna dziewczynka która przez cały czas się uśmiechała. Totalnie nie zrobiło na niej wrażenia ani zakładanie ani zdejmowanie kasku :) Adaś jak to Adaś musi się wyróżniać. Od razu widać jak każde dziecko reaguje inaczej... Po założeniu kasku, mieliśmy się udać na 30 min spacer z Adasiem. Cały spacer Adaś płakał.. W końcu jakoś się uspokoił, wróciliśmy do poradni i kask należało zdjąć, aby zobaczyć czy są jakieś obtarcia. Oczywiście płacz po raz drugi przy zdejmowaniu... Otarcia były, kask został doszlifowany i dopasowany. Wydawało mi się, że wchodzi mu trochę na oczy i że suwa się po głowie, ale podobno do dwóch tygodni główka dopasowuje się do kasku. Żeby nie męczyć Adasia zalecono nam aby ponownie kask założyć dopiero w domu przed snem. Tak też uczyniliśmy :)
Pierwszy wieczór był totalnym koszmarem. Adaś po założeniu kasku nie przestawał płakać i szlochać... Byliśmy coraz bardziej podłamani.... Płacz przedłużał się do 2 godzin, w końcu Adaś zwymiotował, dostał drgawek i usnął. Budził się jeszcze kilkakrotnie w łóżeczku, ale nie była to już taka histeria jak przed zaśnięciem. Rano kiedy obudził się z kaskiem zapomniał już o nim i nie reagował na niego. My zauważyliśmy natomiast że kask uderzał mu o nosek i na nosku zrobił się czerwony ślad. Zaniepokoiło nas to, ale postanowiliśmy jeszcze troszkę poczekać. Im dłużej Adaś nosił kask, tym miałam wrażenie że bardziej wchodzi mu on do oczu.
aż w końcu wyglądało to tak....
W ciągu dnia Adaś ładnie się bawił, wyjątkowo zadzierał głowę do góry ponieważ kask zasłaniał mu oczy. Wieczorem, kiedy zdjęliśmy mu kask do kąpieli zauważyliśmy coś takiego...
No i chcąc nie chcąc musieliśmy skonsultować się z dr Olgą, która niestety po obejrzeniu naszych zdjęć zadecydowała że musimy przyjechać na dopasowanie i zwężenie kasku :)
Wszystkim rodzicom, którzy decydują się założyć kask w Krakowie polecam pomysł noclegu... Nam szczerze mówiąc trochę nie przyszło to do głowy, trochę baliśmy się znów dodatkowych kosztów a trochę baliśmy się, że Adaś będzie jeszcze bardziej płakał. I to nam niestety nie wyszło. Koszt noclegu jest dużo mniejszy niż koszt paliwa, czasu oraz zmęczenia. Gdybyśmy wzięli nocleg, myślę że od razu wyszłoby że coś jest nie tak i na miejscu lekarze dokonaliby poprawek... Byliśmy wściekli na siebie, na lekarzy, na wszystko po kolei... Do następnej wizyty Adaś miał nie zakładać kasku. Tym razem do Krakowa udaliśmy się z Babcią i Dziadkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz