Witam wszystkich miłych czytelników :)
Jestem młodą mamą dziesięciomiesięcznego Adasia i postanowiłam założyć bloga, który będzie poruszał problem dość powszechny w dzisiejszych czasach jakim jest plagiocefalia. Podczas gdy zaczęłam szukać więcej informacji w internecie na temat terapii kaskowej natknęłam się na blogi opisujące postępy leczenia, ale niestety dotyczyły one tylko kliniki w Berlinie. My jako jedni z pierwszych, postanowiliśmy zdecydować się na założenie kasku w Krakowie, dlatego chciałabym pomóc w podjęciu decyzji innym wahającym się rodzicom, ale zacznijmy od początku...
Adaś urodził się 18 marca 2012 roku w pięknym mieście z którego pochodzę- Łodzi :) Ciąża przebiegała pomyślnie z wyjątkiem małego stresu, który wywołało u nas USG genetyczne, które wskazało na zwiększoną wartość przezierności karkowej, ale po wykonaniu amniopunkcji okazało się że wszystko jest ok i całe to zamieszanie było zupełnie niepotrzebne.. W ciąży czułam się świetnie z wyjątkiem ciągłej senności i apetytu nie miałam żadnych negatywnych przeżyć ani doświadczeń. Adaś rozwijał się prawidłowo, dawał o sobie znać wieczorami oraz na zajęciach uczelnianych, szczególnie w pokoju Pana "Cytometrzysty", który towarzyszył nam przez kilka miesięcy robienia pomiarów przeżywalności komórek, potrzebnych mi do napisania pracy magisterskiej. Można powiedzieć, że Adaś urodził się jako bardzo wykształcony chłopiec :) Całą ciążę dzielnie uczęszczał z mamą na uczelnie, a po porodzie wytrwale towarzyszył podczas obrony.. Tak więc okres ciąży wspominam bardzo miło, Adasiowi chyba też było miło, bo nie spieszyło mu się na drugą stronę :) Urodził się w 42 tygodniu. Poród jak to poród nic przyjemnego... Nasz był bardzo trudny trwał 12 godzin od momentu odejścia wód. Adaś był dużym chłopcem ważył 4650 i miał 60 cm oraz piękną i zgrabną główkę.
Prawdopodobnie w związku z trudnym porodem i przedłużającym się czasem, który spędził w kanale rodnym, urodził się ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Ja oczywiście jako "świeża mama" kompletnie tego nie zauważyłam, ale na szczęście wieloletnie doświadczenie mojej mamy pomogło nam zmierzyć się z problemem. Warto dodać, że przez cały czas po porodzie kiedy to odwiedzała nas położna środowiskowa oraz lekarz pediatra, nikt nie zwrócił nam na to uwagi. Po jakimś czasie zauważyłyśmy, że Adaś układa się tylko na prawej stronie. Po konsultacjach z lekarzami i zaleceniach, aby przewracać Adasia na drugą stronę, podkładać mu pieluszkę itp (standardowe teksty) odpuściliśmy na trochę. Warto dodać, że w między czasie odwiedziliśmy neurologa, który absolutnie stwierdził, że nie ma ani wzmożonego napięcia ani nic innego.
Szybko zorientowaliśmy się że standardowe rady nie są skuteczne, udaliśmy się więc do fizjoterapeuty. Przemiła kobieta z wieloletnim stażem od razu rozpoznała napięcie oraz asymetrie ułożeniową ( z tą nazwą spotkałam się wtedy po raz pierwszy) i poddaliśmy się rehabilitacji. Niestety Adaś miał już widoczne spłaszczenie z jednej strony. Wszyscy lekarze oraz fizjoterapeuci jednogłośnie mówili nam że "to samo mu wróci" więc czekaliśmy...Niestety mijały tygodnie, jemu nic nie "wracało" a my powoli zaczęliśmy się z tym godzić... Aż do czasu kiedy (znów brawa dla Babci Basi za wytrwałość w poszukiwaniach) znaleźliśmy informacje w internecie na temat terapii kaskowej. I tak zaczęła się nasza przygoda...